Od kiedy inflacja szaleje i coraz bardziej zbiera swoje żniwa, wzrosło nasze zainteresowanie przedmiotami z drugiej ręki. Nawet ci z nas, którzy jeszcze do niedawna tak bardzo wzbraniali się przed chadzaniem do outletów czy lumpeksów, w tym momencie bezustannie rozglądają się za nowymi placówkami, w których można by było dostać różne używane rzeczy. Używane meble ogrodowe także nie będą więc głupim pomysłem. Mogą być bardzo mądrym pomysłem, jeżeli chce się uzupełnić ogród czy taras jakimś nowym zestawem, a jednocześnie nie jest się w stanie wydać pięciu czy sześciu tysięcy złotych na zupełnie nowy komplet z technorattanu czy prawdziwego drewna (a tyle to właśnie teraz kosztuje, a nawet i więcej).
Używane nie znaczy przecież gorsze. Czasem te rzeczy z drugiej ręki bywają wręcz atrakcyjniejsze, bo potrafią zachować swoją unikatowość, zwłaszcza jeśli były produkowane w dawniejszych czasach, czyli nie teraz, a chociażby te dziesięć lat temu. Stare przedmioty mają duszę. W dawnych latach meble ogrodowe tworzono zresztą innymi metodami produkcyjnymi, które pozwalały na uzyskiwanie niesamowicie wysokiej jakości mebli. To właśnie te metody sprawiły przecież, że nawet dziś jesteśmy w stanie dostać świetne używane meble ogrodowe, które wyglądają tak, jak gdyby były eksploatowane dosłownie od roku, podczas gdy w rzeczywistości liczą sobie pięć, dziesięć czy piętnaście lat. Pamiętajmy jednak, by zawsze sprawdzać to, po co sięgamy. Zawsze, gdy wybieramy jakiekolwiek przedmioty z drugiej ręki, musimy spojrzeć na ich ogólne walory techniczne.
Tanie meble ogrodowe mogą być porządne, ale mogą też ukrywać przed nami różne swoje defekty, dlatego naszym zadaniem jest to, by je oczywiście wypatrzyć (jeszcze przed zakupem). Szczególną uwagę zwracajmy na detale świadczące o nadmiernym zużyciu materiałów. Na metalowych nóżkach nie powinna występować rdza, podczas gdy rattan nie może mieć widocznej pleśni. Koniecznie sprawdźmy też wszelkie mechanizmy krzeseł, bo to one po latach potrafią mocno zawodzić.